Witam. Piszę juz dziś po raz trzeci, bo strasznie się nudzę. Tym razem zadręczę was fragmentem mojego opowiadania które zaczęłam publikować na blogu i za nic nie mogę sobie hasła przypomnieć. Blog znajdziecie tu : http://fleeting-feeling.blogspot.com/.
Prolog :
Emily siedziała samotnie w pokoju. Niewielkie rany znaczyły się krwią na nadgarstkach. Jej matka była dla niej nikim, jak mogła nazwać córkę ścierwem, czy dobra matka nazwałaby tak córkę? Dlaczego przez wszystkich traktowana jest jak dziwadło. Ona tylko potrafiła więcej. Dziewczyna bowiem potrafiła zmusić przedmioty do lotu, rozumiała zwierzęta, potrafiła sprawiać niewyobrażalne cierpienia osobom którzy sprawili jej przykrość. Ona nie chciała tej mocy, nienawidziła jej, jest odtrącona przez ludzi. Nie chce jej się żyć. Ale bała się, Bała się śmierci, bólu. Ale ona tak tego chciała, lecz nie mogła. Postanowiła uciec, zostawić wszystko. Wzięła kilka najpotrzebniejszych rzeczy i zaczęła biec. Biegła nie oglądając się za siebie. Zatrzymała się dopiero gdy z zasięgu jej wzroku zginęło miasteczko. Postanowiła przenocować w Lesie Rusałek. Zastanawiała się dlaczego się tak nazywał i zasnęła.
Miała bardzo dziwny sen, widziała bardzo dziwne obrazy, twarze, nieznajome, takie straszne. Wiedziała, że ukazało jej się zło, zło które już od dawna wyczuwała.
Obudziła się nad ranem, postanowiła iść dalej aby nikt jej nie znalazł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz