wtorek, 31 lipca 2012

31.07.2012 - THE END

No więc na tym blogu nie będe już zamieszczać notek, zostaje on oficjalnie przeniesiony na http://mrsbrownstonee.pinger.pl/ z tego powodu, iż ten zaniedbałam i raczej nie ma sensu kontynuowanie go. Dziekuję.
~Daria



sobota, 14 lipca 2012

14.07.2012


Pierdolona rodzinka! Eh, świetny początek, ale ja poważnie nienawidzę swojej rodziny. Znaczy wiem, że jest wiele osób którzy na pokaz nienawidzą bliskich, bo coś tam, ale ja taką pozerką nie jestem. Poważnie nijak nie czuję się z nią związana. Ale zacznijmy od początku. Wstałam około 7:00, ogarnęłam się trochę i usiadłam na komputer. O 7:47 (dokładnie) Agnieszka olśniła mnie telefonem, że miałyśmy iść na rynek. No więc o godzinie 8:25 miałam umyte i wysuszone włosy, byłam ubrana i gotowa do wyjścia. Doszłam do ulubionego miejsca chwilę przed Agnieszką, poszłyśmy na owy rynek. Bandany były praktycznie wszędzie, ale zapomniałam wziąć kasy. Spodobała mi się jedna morska, błękitna i granatowa. Chociaż beżowa i pomarańczowa też były niezłe. No więc obeszłyśmy rynek, tym razem szłam i śpiewałam "Sex, drugs and Rock N' Roll", cover "War on drugs" - Laughing Colors, wykonany przez Gunsów. No więc wyszłyśmy z rynku i poszłyśmy na plac, następnie do mnie. Aga poszła do domu i zostałam sama. Po pewnym czasie była jakaś awaria i nie było prądu, więc wyszłam z Agą. Poszłyśmy do sklepu, do lasu, do sklepu, na plac i do domów. Prąd już na szczęście działał. Nagle usłyszam "It's so easy" co jednoznacznie wskazywało na to, że ktoś do mnie dzwonił, odebrałam więc, dowiedziałam się, że muszę posprzątać, bo jacyś goście przychodzą. Pomyślałam "Oho, czyli jednak się zebrali". Tak btw. sporym plusem jest gdy matka nie posiada twojego numeru telefonu. Wracając do tematu, posprzątałam, usiadłam w swej samotni i czekałam jak na wyrok. Usłyszałam dzwonek do drzwi, nie myliłam się, przyjechała "Ciocia i wujek z Mazur", mówię na nich tak, bo nawet nie wiem jak się nazywają. W sumie nie dziwi mnie to, ostatni raz zamieniłam z nimi słowo na pogrzebie taty. Ponad dwa lata temu. Eh, dostałam czekoladę. No niestety, moja mama nie raczyła ich poinformować, że nie lubię czekolady. Tą jakoś, nawet nie całą zjadłam z Agnieszką. Akurat aż tak tragicznie słodka nie była... Ale teraz chce mi się rzygać. Potem zdesperowana napisałam do Agi żeby mnie ratowała, bo zaraz pójdę do nich z siekierą. No dobra, nie mam siekiery! Ale mam szablę. Nawet nie jedną. No i Aga przyszła i umiliła mi jakieś 2-3 godziny. Potem niestety musiała już iść, a ja znów jestem zdołowana. Teraz wyjaśnię krótko dlaczego żywię taką niechęć do mojej rodziny.
1. Materializm :
Przypadkiem usłyszałam rozmowę bratowej z tą ciotką, byłam w innym pokoju, ale było dobrze słychać. Więc usłyszałam, że gadają o moim tacie, bratowa - Justyna mówiła "Hary (daleka rodzina; zmarł na raka) przynajmniej był świadomy, mógł mówić i się przygotować, nie to co tata. Tata jak już trafił do szpitala to już nie było z nim kontaktu, gdyby miał tak jak Hary, to by mógł mamie pomóc (myślałam, że chodzi o wsparcie duchowe. Cóż, pomyliłam się) zabezpieczyć je finansowo na przyszłość." W tym momencie chciałam iść i jej przyjebać. No czy ona oczekiwała, że gdyby tata nie był tzw. roślinką, to zapierdalał by na nas przez ostatni miesiąc życia!? No nawet ja bym mu nie pozwoliła. To smutne, jak można być takim materialistą? Przecież pieniądze to do chuja nie wszystko, ale najwidoczniej nie dla Justynki.
2. Wrodzona bystrość :
Godzina trochę nie typowa, ponieważ 0:00, ale Darsi musiała powiesić pranie które zrobiła o 23:00 bo wcześniej się nie dało. No więc idę przez salon z ogromnym koszem prania w rękach. Odstawiam na podłogę, żeby otworzyć balkon, a J. wykazała się spostrzegawczością, i zapytała :
[J]ustyna : A co robisz?
[D]arsi (ja) : Trzymam kredens! - spojrzenie na kosz prania
[J] : Aaa, pranie będziesz wieszać. O tej godzinie?
[D] : No jak widać.
[J] : A u mnie jest dużo prania do powieszenia...
[D] : No ty chyba żartujesz!? - poszłam na balkon, żeby powiesić połowę i zdejmować je bo zaczęło padać.
3. Inteligencja :
[J] : Wszyscy myśleli, że tata to hipohondryk. Jeszcze mówił, że ma raka, a nikt mu nie wierzył, a tu proszę... Trzy lata temu był na badaniach i nic nie wykazało! - no oczywiście, bo nowotwór złośliwi nie rozwinie się w przeciągu trzech lat.
4. Wyrozumiałość :
[J] : I dziecko wychowywać i nie mieć z niego pożytku - ja oczywiście myślę, że dzieci wychowuje się tylko po to, żeby mieć pożytek, po chwili domyśliłam się, że pewnie o takiej dalekiej kuzynce Żanecie - Może i to jest miłość, ale taka chora. No bo oni takiej wszystko oddają, a ona taka jest. Pownnni ją zostawić i o niej nie myśleć, bo ona taka niewdzięczna. - wyjaśnię, że owa Żaneta cierpi na jakieś zaburzenia psychiczne. No ale pomyślmy logicznie, gdyby twoje dziecko miało jakieś problemy psychiczne, to kochałbyś je mniej? Nie chciałbyś dla niego jak najlepiej? No według Justyny, nie.
To tylko cztery z wielu przykładów. Wiem, że wszystkie są przedstawione na jednej osobie, ale podobna jest cała rodzina. Eh, dlaczgo!? Dlaczego otaczają mnie tacy ludzie!? Tego nikt nie wie. Moim największym marzeniem jest urodzić się w latach '65 - '70. Najlepiej w Los Angeles, lub Seatle. A dlaczego? Bo z tamtych lat wywodzą się najlepsze zespoły. Ogółóem podobała mi się kultura, styl ubierania, rozkwit rocka. Wszystko. Teraz? Era popu, rapu i techno. To straszne. Ja chcę wehikuł czasu. Kupicie mi na urodziny? Eh, rozpisałam się trochę, ale teraz już kończę, bo nie ma internetu i strasznie chce mi się spać. Bywajcie.

Rozrywek ciąg dalszy.

Z powodu braku internetu położyłam się spać przed godziną pierwszą,  jako, że rodzinka została na noc, musiałam spać w swoim pokoju. Dla wyjaśnienia, mamy trzy pokoje. Mój jest średni, największy służy za salon, ale moja mama tam śpi, bo tam lubi, ja śpię w najmniejszym pokoju, bo tamto łóżko jest wygodniejsze niż moje. Tak więc w salonie spała rodzinka, moja mama nie zaśnie w tym moim pokoju, więc poszła do tego co ja tam śpię, a mi pozostała wanna i ten mój pokój. Wybrałam pokój. Gdy rozłoży się łóżko jedna połowa jest za twarda, a druga za miękka. Wybrałam tę twardą, bo na czymś miękkim nie zasnę. Bolą mnie plecy, kark i głowa a ponadto obudziłam się obok łóżka. Dodam jeszcze, że kochane łóżko skrzypi przy najmniejszym ruchu. Okey, potem obudziłam się i leżałam w łóżku. Wtem do pokoju bez pukania wpierdoliła się Justynka i kazała mi wstawać, żeby pomóc w robieniu śniadania. Poszłam do łazienki, stoję, jestem po prysznicu, ubieram się, byłam akurat w momencie zakładania stanika, aż otworzyły się drzwi. Do łazienki wpierdolił mi się wujek! Ja w ostatniej chwili szarpnęłam za drzwi i je zamknęłam. Prawdopodobnie mogą zostać do jutra, lub do popołudnia, bo jedyny kierowca ma takiego kaca, że chuj. Na chwilę obecną koniec notki. Amen.




"Nasza mała dziewczynka dojrzała tak szybko! Dasz wiarę, że to dzieje się naprawdę?!

Ledwie pamiętam czas kiedy była młoda. Jedyne wspomnienie, które się teraz wyłania, to dzień kiedy obcięła sobie włosy. Tak bardzo się wtedy na nią wściekłem! Mimo to nie powinienem był na nią krzyczeć. Teraz tego żałuję. Żałuję tego wszystkiego.
Będę pierwszym, który przyzna, że nie byłem najlepszym ojcem. Chciałbym, żeby było inaczej, ale moja praca wymagała tak dużo czasu. Chciałbym żeby mogła zrozumieć, że ja tylko próbowałem utrzymać Ciebie i ją. Pragnąłem dla was jak najlepiej. Wiem, że to było dla Ciebie trudne, wychowywać ją samotnie. Wiem, że wymagała więcej uwagi niż mogłaś jej poświęcić. Nie winię Cię za wszystkie te kłótnie; wiem, wychowywanie jej było żmudne.Teraz Twe ciało cierpi za to. Tak bardzo mi przykro.
Potrzebowała mnie! Potrzebowała ojca! Żałuję, że nie cieszyłem się z bycia ojcem kiedy miałem na to jeszcze szansę. 
Ma Twoje piękne oczy. Kładzie je na stole, później zaczyna wydłubywać moje."

sobota, 7 lipca 2012

07.07.2012

Hmm... dodaję ten post po to, ażeby po prostu coś dodać... i zareklamować swój drugi blog. Jutro postaram się coś napisać. Tymczasem polecam te blogi :

Żeby jakoś przedłużyć ten post, dam wam mą genialną radę, którą ostatnio dałam Agnieszce : 

"-ej kim jest lepiej zostać? Fotografem czy weterynarzem ,kocham zwierzaki ,ale kocham też robić zdjęcia
-Striptizerką. "

Ok, nie przedłużam na siłę. Pa.




czwartek, 5 lipca 2012

05.07.2012

UWAGA! Przepraszam bardzo za niepublikowanie notek, ale jakoś nie mogę się do tego zabrać. Nie obiecam poprawy, bo dotąd moje obietnice były bez pokrycia. No ale, co ja na to poradzę? Okey, dzień wczorajszy.

WEDNESDAY MORNING

Obudziłam się jakoś przed 9, co jest dość dziwne, bo położyłam się o 4... Więc wstałam, umyłam się i usiadłam na GG. Była już Matyldzia. Potem doszła Pani Hrabia, no i siedziałam/leżałam i pisałam na GG. Nie wymieniłam Agi, bo ona jest prawie zawsze. W gruncie rzeczy wymieniłam ją teraz... Przeczę sama sobie... świetnie. Potem umówiłam się z Agą na dwór i przekładałyśmy godzinę wyjścia, więc zamiast o 12, wyszłyśmy o 17.


I'M SATAN

Udałam się z Agnieszką do Jeremiasza, zauważyłyśmy Ziemka i Huberta, oni zaczęli uciekać, uciekli na górę, chyba myśląc, że będziemy ich gonić, my jednak poszłyśmy do Jeremiasza, Agnieszka poszła do kibla, ja zmusiłam go, żeby otworzył mi napój. Potem zapytałam się, czy możemy u niego spać, jego mama powiedziała, że jak będzie miał własne mieszkanie, on zgodził się nas zaprosić jak już się wyprowadzi 
(^^) Potem do niego przyszli Ziemek i Hubert, dmuchali w takie gwizdki, takie no wiecie, że się dmucha i on się tak rozwija, no i ja to porównałam, do odgłosów gwałconego wielbłąda. Potem Ziemek nazwał mnie szatanem. Next. Ziemek i Hubert gdzieś poszli, a my przez nich dostaliśmy ochrzan od jakiejś babki... Potem poszłyśmy do Inter Marche, na plac i do lasu. Poszłyśmy nad strumień, potem postanowiłyśmy wracać, po drodze spotkałyśmy Ziemka, Huberta i Jeremiasza. Oni oblali nasz kamień wodą! Jak oni śmieli... Potem Hubcio rzucił w nas kamieniem, albo patykiem, Aga rzuciła kamieniem, tak, że Hubert dostał w kolano i zaczęło się....


STONE WAR

Wszyscy trzej zaczęli rzucać w nas kamieniami, które nawet do nas nie dolatywały, ja nie ruszałam się z miejsca, Aga tak samo, w końcu zaczęłyśmy im podawać kamienie, ja z nudów zaczęłam pisać SMS'y, nadal się nie ruszając i oberwałam z kamienia tylko raz... z takiego malutkiego... w sam czubek palca od nogi. W końcu znudzone poszłyśmy do domów.


NOTHERN STAR

Do godziny drugiej pisałam na GG i SMS'owałam z Pauliną.






poniedziałek, 2 lipca 2012

03.07.2012

Jest 02:16, właśnie mam dylemat - położyć się, choć nie jestem śpiąca, czy dalej siedzieć i z nudów przeglądać besty i inne gówna? Chyba się położę. Dodaję notkę tylko dla tego, że dawno nie dodawałam. Jezuu! Moja głowa! Boli... Eh... Dobra. Dobranoc.



poniedziałek, 25 czerwca 2012

25.06.2012


WAKE UP, IT'S SUNNY DAY!

Wczoraj... wczoraj była jedna z najgorszych niedziel w moim życiu, nie licząc... Eh... więc wstałam rano, wykompałam się, ubrałam i usiadłam na komputer. Opublikowałam notkę i pisałam z Matyldą. Ostatnimi czasy schemat naszych rozmów, wygląda tak : 

[M] : Wraaacaj do mnie! /[D] : Matyldaa! Wracaj póki mam internet!
.
.
.
Potem jakaś godzina, lub więcej naszych rozmów.
.
.
.
Nagłe urwanie rozmowy przez mój brak neta.

Wczoraj akurat ja napisałam do niej, że ma wrócić, póki mam neta. Czekałam na nią tylko jakieś pięć minut. Ma świetne wyczucie czasu. Jak ja kocham te nasze rozmowy. I opowiadanie... :3 Aham, skoro mówimy o opowiadaniu, Matylda,  mam pomysł, a zapisuję go tutaj, żeby nie zapomnieć. Albo Julie przeżyje, albo może znajdziesz jakąś dziewczynę która pocieszy Axla. :3 Ale Julie lepsza. A jak nie, to... koniec naszych rozmów! Wiesz, że kocham cię szantażować, nie? :3 Next. Około 11 był obiad, bo potem jechaliśmy do Rychnowa, więc męczyłam się z nim ze 30 minut, w końcu nie zjadłam. Nadal pisałam z Matyldą i chyba Nat, ale nie dam głowy. Potem wyjątkowo naszej rozmowy nie skończył brak neta, ale to, że musiałam już jechać. W Rychnowie usiadłam jeszcze na niecałą godzinę na kompa i kontynuuowałam rozmowy. Potem musiałam iść na ten chory festyn. 


THANK YOU, MOMMY!

Na tym festynie umierałam z nudów. Jeszcze puszczali jakieś disco-polo... Gunsi nie zagłuszali piosenek z tego gówna! W końcu zainstalowałam GG w komórce. Pisałam z Nat, nie widziałam, że Matylda też pisze, ale potem zauważyłam i pisałam i z Nat, i z Matilde. Nadal umierałam z nudów i piłam Pepsi. Patrzyłam na jakieś schlane mordy ludzi (swoją drogą, jak można iść na imprezę, bo jakkolwiek by nie było to jednak impreza, i być schlanym już o 15!?) i próbowałam zagłuszyć ich muzykę Evanescence, Gunsami i Velvet Revolver, jednak z marnym skutkiem. Czemu oni mieli takie dobre nagłośnienie!? Czemu!? Jednym słowem - umierałam. Jeszcze Filip bił mnie jakimś wiatraczkiem... Potem ja, Marta, Patryk, Paulina, Filip i Nikola poszliśmy do domu, tam znowu usiadłam na kompa i dalej pisałam z Matyldą. No niestety, wszystko co dobre, kiedyś się kończy.


WELCOME TO THE FUCKIN HELL

Niestety musiałam wrócić na tę imprezę. Teraz było normalnie tragicznie. Wszyscy w koło byli pijani. Jakieś stare babcie po 80 lat tańczyły, nikt nie zwracał uwagi na moje prośby i sugiestie odnośnie powrotu do domu, było mi niedobrze i słabo. Miałam ochotę coś rozwalić. Zaczęłam pisać SMS'y z Agnieszką i w końcu poprosiłam ją by do mnie zadzwoniła za chwilę. Powiedziałam, że idę się przejść, bo mieliśmy wracać za godzinę... przez godzinę to ja bym się tam chyba pocięła. Czymkolwiek! Więc poszłam się przejść, Aga zadzwoniła, ale nie mogła rozmawiać, więc skończyłyśmy rozmowę. Szłam przed siebie, nie wiedząc gdzie dojdę, wkurwiona i obrażona na cały świat. Gdy szłam koło ronda zobaczyłam martwego kotka. Był taki śliczny... leżał na ziemi, jakoś tak dziwnie wygięty... chyba miał złamany kręgosłup. Sądząc po ilości much, to już leżał tam conajmniej od dna poprzedniego. Zaczęłam płakać. Szłam jakiś kilometr, zmarznięta, łzy płynęły mi z oczu... Może nie jestem jakoś strasznie wrażliwa, ale byłam zdenerwowana, zmarznięta, wszystko mnie bolało, było mi słabo, ale jakbym tam wróciła... No więc szłam tak, uspokoiłam się trochę, ale zadzwoniła Agnieszka. Znów się rozryczałam opowiadając jej o kocie. Po chwili jednak się uspokoiłam. Szłam tak nie wiedząc za bardzo gdzie idę, ale po chwili zorientowałam się, że idę w sumie w stronę Golubia, no niestety, nie miałam siły iść 20 km do domu, więc doszłam do torów kolejowych i zaczęłam kierować się w stronę tego festynu. Tam wypiłam jeszcze Pepsi i nareszcie upragniony, i jak się spodziewałam lepszy powrót do domu. Jednakże myliłam się. Pojechaliśmy zatankować, po tankowaniu w całym samochodzie śmierdziało benzyną. Było mi niedobrze, jeszcze bardziej. Żeby o tym nie myśleć weszłam na GG, tam chwilę pogadałam z Matyldą, ale bateria mi padła... więc jechałam wdychając okropny, drażniący zapach benzyny, gazu, nie wiem co to było... 


STAIRWAY TO HEAVEN

Nareszcie... dom... Na szczęście był internet. Kontynuuowałam rozmowę z... Tak! Matyldą! :3 Ale niestety, przed godziną 12 w nocy wyłączono mi internet. Nie miałam siły już tam siedzieć, więc poszłam spać... 

THE END

PS. Notkę piszę dokładnie 25.06.2012, o godzinie 09:23 w programie WordPad. 






Eternity.

niedziela, 24 czerwca 2012

24.06.2012


WELCOME TO THE JUNGLE BABY!

Jezuu! Ja się zabiję! Od dwóch dni miałam internet zaledwie przez jakąś godzinę... Teraz, gdy piszę tę notkę jest 24.06.2012, godzina 9:38. Nie wiem kiedy ją opublikuję, bo nie wiem jak będzie z internetem. Piszę ją w Wordzie. Dziś jadę do Rychnowa, na jakiś zryty festyn. Jak ja nienawidzę na czymś takim być! Grunt, żebym słuchawki wzięła, bo tam zginę bez nich. Wczorajszy dzień upłynął jak zwykle dość fajnie (wczoraj był 23.06). Od rana nie było internetu, więc z nudów posprzątałam, potem poszłam się wykąpać - siedziałam w wannie ze dwie godziny i słuchałam muzyki - tak się nudziłam. Jeszcze siedziałam sama, więc nawet kogo powkurzać nie było... Potem chodziłam z laptopem po domu w nadzieji, że złapię zasięg do jakiegoś niezabezpieczonego hasłem łącza. Następnie, około 14 udało mi się wyciągnąć Agę na dwór, poszłyśmy po Kercika, ale siedziałyśmy pod blokiem, bo nie opłacało nam się nigdzie iść. Ja zadręczałam ich opowiadając o moich "historiach". Siedzimy, a raczej one siedzą - ja stoję i przemawiam, a Kercik w pewnym momencie "A ja piłam colę!". Potem Kercik poszła, a ja i Aga poszłyśmy na zamek. W drodze zjadłam loda Frugo (nie, nie jaram się tym napojem jak niewiadomo czym - sok jak sok). Następnie szłyśmy i zobaczyłyśmy Wiktorię, Klaudię i Mumina siedzące chyba u Lesiaka, no więc skręciłyśmy i szybko się od nich oddaliłyśmy. Dotarłyśmy na zamek. Wdrapałyśmy się po schodach, poszłyśmy na ten taki punkt widokowy, potem usiadłyśmy na płotku i patrzyłyśmy na Golub-Dobrzyń. Dalej poszłyśmy kawałek w dół, potem wróciłyśmy na górę i udałyśmy się w drogę powrotną. Agnieszka zaprezentowała swój refleks, przejechał samochód - Agnieszka popatrzyła na niego, on już prawie zniknął za zakrętem a Agnieszka - O, MLECZEK JECHAŁ! Ja oczywiście "facepalm", ale nie omieszkałam mu pomachać. Potem poszłyśmy przez rynek, małym mostem i na plac. Na placu pogodziłam się z Pauliną, a Kamilek, jak to Kamilek jak zwykle chciał nam zatruć życie. Kamil doszedłszy do wniosku, że jakoś zbytnio mi nie przeszkadza, że mnie sypie piaskiem, poszedł bawić się puszką po moim napoju. My poszłyśmy na huśtawki, a następnie do mnie. Przez chwilę był internet. Aga coś tam robiła na moim laptopie, a ja na laptopie brata pisałam z Matyldą i Nat, agnieszka oblała się wodą, miała na bluzce wielką plamę, potem znów nie było internetu, więc z Agą zabrałyśmy się za nasze filmiki. Pomalowałyśmy sobie twarze i najpierw nakręcałyśmy jakieś scenki, potem ja założytłam bandanę na głowę, ona wzięła do ręki parasol (czytaj : Swojego Gibsona Les Paula - czyli gitarę) ja do tego wzięłam mikrofon, włączyłam kamerkę, Sweet child i zrobiłyśmy koncert. W sumie wyszło nieźle. Postanowiłyśmy wyjść na dwór, poszłyśmy zmyć nasz "makijaż". Aga do mnie coś takiego "Daria, mocno jeszcze widać tą pla..."
Jej bluzka była jeszcze bardziej mokra, bo Aga pochlapała się myjąc twarz. Next. Poszłyśmy na plac, potem do lasu, przeszłyśmy przez zarębę i się rozeszłyśmy. Ja poszłam do domu. Około 20-21 internet był, a potem znów go nie było. Więc po raz kolejny zostawiłam Matti, skazaną na nudę. Posiedziałam jeszcze trochę w nadzieji, że znów będzie, ale jednak go nie było, więc położyłam się spać. Dziś od rana wszystko mnie wkurza, więc nie wiem jak ja wytrzymam w rychnowie. Jakoś muszę... Bolą mnie plecy... To pa.

You know were you are!? You're in the jungle baby! You gonna dieee!



poniedziałek, 18 czerwca 2012

18.06.2012

Cześć. Eh... ale wczoraj fajnie było. Wstałam rano, umyłam się, ubrałam i pojechałam do Rychnowa (taka wieś). Najpierw ja, Patryk, Artur, moja mama, Filip, Maciek, Laura i Justyna poszliśmy przed dom na truskawki :3 Było po deszczu, wszędzie były wielkie kałuże, przysięgłam sobie - Nigdy więcej na wieś w sandałach! Potem poszłam usiąść z Laurą na ławkę i wskoczył na mnie Łatek i na mnie leżał. Potem poszliśmy do domu na obiad. Następnie ja prawie zasnęłam, ale nic dziwnego jak się siedzi na komputerze do 2:00... Potem wróciliśmy do domu, na miejscu byliśmy tak o 16:00. Wyszłam na dwór z Agnieszką, wyjątkowo nie poszłyśmy do lasu, a na zamek. Najpierw idziemy i wywiązuje się między nami rozmowa na temat kościoła, potem Agnieszka zaczęła mi opowiadać co się działo gdy ona była w kościele, dialog wyglądał mniej więcej tak : ( [A] - Aga, [J] - Ja )

[A] : Ej Daria wiesz że kiedyś jak byłam w kościele to tam obok tego gdzie se księża latają...
[J] : Ołtarz?
[A] : Tak ,zapomniałam to tam po boku gdzie se ludki stoją ,tam gdzie jest to boczne wejście był taki gościu z zespołem downa chyba...
[J] : Ksiądz?
[D] : Nie, taki gościu *śmiech*
[J] : Aaaa *śmiech*
[A] : No i on do mnie coś takiego *cmoka*
[J] :Co, ksiądz!?
[A] : Nie, no tamten gościu! *śmiech*
[J] : Aaaa! *śmiech*
[A] : Albo kiedyś ja czekam aż ksiądz przyjdzie... znaczy na tace wziąć to ten gościu tak się spojrzał za mnie jak by on tam był , ja też się spojrzałam ,a tam go nie było i on się zaczął śmiać o mało na ziemie nie poleciał...
[J] : Ksiądz?...
[A] : Nie! *śmiech* ten gościu
[J] : Aaaa! *śmiech*
[A] : Albo ja kiedyś czekam aż pociąg przyjedzie...
[J] : W kościele?
[A] : Nie na peronie! *śmiech*
[J] : Aaaaa! *śmiech*
[A] :  no właśnie i się pociąg zatrzymał...
[J] : W kościele?
[A] nie! Na peronie! *śmiech*
[J] : Aaaa! *śmiech*
[A] :  No i taki gościu wyglądał i tak prosto na mnie bo byłam z nim na przeciwko i on do mnie też *cmok* , *cmok* Ja się zaczełam rozglądać...
[J] : Ksiądz!? haha
[A] : Nie hahaha omg!
No i tak szłyśmy, i szłyśmy. Ja szłam kawałek przed Agnieszką, nagle krzyknęłam i zaczęłam uciekać, Aga po chwili też, uciekłyśmy za zakręt i schowałyśmy się za jakąś świętą figurką. Zapewne zapytacie przed czym uciekałyśmy. Ano jak szłam, to zobaczyłam Ingę. No i byłyśmy za tą figurką i Inga podeszła
( [I] - Inga, [J] -Ja )
[I] : Czego słuchasz *wyrywa mi słuchawki* Ale ładne! Daj mi! *próbuje mi wyjąć telefon z kieszeni*
[J] : Nie! *przytrzymuję telefon i zabieram jej słuchawki*
[I] : O jaka śliczna! *próbuje mi zdjąć bandanę z ręki*
[J] : Zostaw! *wyrywam jej moją rękę*
[I] : Boisz się mnie?
[J] : Tak!
[I] : Dawno nie pisałyśmy
[J] : Noo.
[I] : Muszę iść, pa!
[J] : Dzięki bogu!
No i poszłyśmy na zamek. Usiadłyśmy na trawie i zobaczyłyśmy, że coś się na nas gapi. Napisałam coś, bo miało to męskie ciuchy, krótkie włosy, ogromną głowę (naprawdę nienormalnie wielka) i damską torebkę. Zaczęłyśmy się śmiać i postanowiłyśmy już wracać. Przeszłyśmy przez rynek, poszłyśmy na cmentarz, przez most i do Agnieszki na chwilę, potem poszłyśmy na plac. Spotkałyśmy Laurę, Kubę i jakiegoś gościa. Kuba i ten gościu mieli jakieś karty i zostawili je na ławce. Chciałyśmy sobie wziąć, ale zauważyli. Przyszła Michalina, trochę z nami pogadała ( [M] - Michalina, [J] - Ja, [A] - Agnieszka ) :
[M] : Chcecie te karty?
[J], [A] : Nie!
[M] : To ja idę i będę im zabierać! Pa! *pobiegła do nich*
[A] : Daria, a to nie jest jakaś twoja rodzina?
[J] : Nie, a co?
[A] : No bo macie podobne charaktery.
Następnie poszłyśmy do mnie ponagrywać śmieszne filmiki i Aga poszła do siebie, a ja zaczęłam pisać na GG. Posiedziałam no kompie do 1:30 i poszłam spać.






sobota, 16 czerwca 2012

16.06.2012 - v.2

Humor mi się poprawił. Z nudów zaczęłam przeglądać archiwum na GG i nagle jestem wesoła :D Nawet przybliżę wam fragmenty kilku rozmów :3



Paulina : 
:< nie nawidze mojego gg, mojego neta i mojego laptopa.. ;( <beczy>chcę działkę hery ! chcę się naćpać !

Ja : 
Ja też skarbie. Ja też. Niestety ja nie mam, ale jak załatwię, to się podzielę :3

Paulina : 
*-* naa... naprawdę *-*

Ja :
No pewnie, że tak!

Paulina : 
Kocham cię!
________________________________________
Paulina : 
6.06.2006 o godz. 06.06.06 długowłosi faceci wprowadzili DZIEŃ SLAYERA! Dziś od tej pamiętnej chwili mija 6 lat XD :d:d
Miłego Dnia Slayera! 
i pamiętaj żyj, jedz, gwałć dla Slayera!
________________________________________
Paulina : 
ale i tak Duff nawet jeśli zrobi głupią mine to i tak jeest sexyjak tak można?grzywkę odrzuci do tyłu, to mu fajnie stoi ^.^ (grzywka XD :d)
_______________________________________
Ja : 
"- Czy wiedzieliście o tym? Justin Bieber to rockman – stwierdza były basista Guns N’ Roses. – Człowieku, on naprawdę śpiewa na koncertach i towarzyszy mu zespół na żywo. Gra też na bębnach – jest świetny! – dodaje. " :O

Paulina : 
muzyk.. ale ze starego składu czy nowego? bo nowy to cioty i *****

Ja : 
Chodzi o Duffa!

Paulina : 
O.O ; O
najebany był 
-.-"=.="
__________________________________
Ja : 
Kercik, żyjesz?

Kercik : 
Jeszcze tak , a ty żyjesz - haha ?

Ja : 
Nie. Dawno temu umarłam. Powróciłam na ziemię, kierując się rządzą krwi. Krwi. Chcę zabijać. Zabijać. Jestem niczym czarny kruk w gromadzi nieskazitelnych, białych wron. Jestem symbolem zła.

Kercik : 
Aha.
__________________________________
Kilka fajnych rozmów. Dodałabym więcej, ale mi sie nie chce. Pa 




16.06.2012

Dżem dobry! Eh... Dziś znów mój humor jest do dupy. Jak to zwykle bywa, gdy mam doła włączam piosenki które go pogłębiają. To się zwie rdzenną logiką Darsi. Dziś znowu włączyłam Don't Cry, November Rain, This i love i jak to zwykle ze mną bywa - poryczałam się. Teraz siedzę, słucham muzyki, wyjątkowo nie dołującej, ale też nie pocieszającej. Przynajmniej dla mnie jest neutralna. Słucham dokładnie The Agonist, Pearl Jam, Metallicy i Children Of Bodom. Ponadto ściągam piosenki.* Dziś w południe wyszłam z Kercikiem, potem przyszła do mnie Agnieszka, potem Aga poszła a ja pisałam na GG. Teraz siedzę przed kompem i piszę na GG. Tak wiem, notka krótka, ale nie chce mi sie jej wydłużać. To pa.


* Ściągam piosenki, jestem zua!

PS Popisze ktoś w miarę ciekawy na GG? Mój numer to 42162705